Szanowny Panie ##Odmienione_imie##,

za nami Wielkanoc. Gdy w Wielki Piątek rozważaliśmy mękę i śmierć naszego Zbawiciela, gdzieś w Polsce trwała inna egzekucja.

Dokładnie tego dnia na internetowym forum feministek odbyła się kolejna relacja na żywo z zabójstwa. Jakaś kobieta połknęła pigułki aborcyjne i na bieżąco komentowała morderstwo. Obserwował to tłum aborcjonistów, który ją dopingował i życzył śmierci dziecku.

Jak bardzo to podobne do wydarzeń sprzed 2 tysięcy lat…

Znajdź różnice

„Powodzenia”, „jeszcze trochę i będzie po wszystkim” - zachęcali aborterzy. Po zabiciu dziecka i pozbyciu się ciała, dzieciobójczyni usłyszała od nich: „super się spisałaś”! Przelanie krwi tego maluszka to jednak nie jedyny dramat, który odbył się tego dnia.

W Wielki Piątek na Cyprze przegłosowano ustawę pozwalającą na zabijanie dzieci w łonach matek do 12 tygodnia ich życia. To w dużej mierze zasługa międzynarodowych nacisków na ten kraj i ogromnych pieniędzy, jakie aborcjoniści przeznaczają na swoją propagandę. Dzieje się tak nie tylko na Cyprze.

Kolejnym państwem, które przymusza się do legalizacji aborcji, jest Irlandia. Już niedługo odbędzie się tam referendum na ten temat. Aby wynik głosowania wypadł po myśli aborcjonistów, przeznaczane są gigantyczne sumy na manipulowanie Irlandczykami.

Nie mam wątpliwości, że gdy tylko zakończy się walka w Irlandii, kolejnym krajem na celowniku aborcjonistów będzie Polska. Wie Pan co będą chcieli zrobić?

Jedna z feministek napisała ostatnio na ich forum: „Ruch tu u nas ostatnio jak w fabryce”. Tak wiele kobiet kupuje od nich pigułki i zabija swoje dzieci… Tego jednak im za mało. Aborcjoniści tylko czekają na otwarcie w Polsce prawdziwych fabryk śmierci, takich jak te, które działają już na zachodzie.

Przeczytałam ostatnio wstrząsające świadectwo byłej aborcjonistki, która pracowała w jednej z takich mordowni w USA. Gdy tam przyszła, nie miała pełnej świadomości czym będzie się zajmowała. „Czy będziemy abortować dzieci?” - zapytała.

Personel szybko rozwiał jej wątpliwości. „O nie! Niczego takiego nie robimy!” - usłyszała. „Dziecko to ktoś, kto waży 4 kg, ma blond włosy, niebieskie oczy i przytula się do dziadka siedząc mu na kolanach. My tu zajmujemy się tkankami” - powiedzieli jej.

Aborcji dokonywano w tym ośrodku w wyjątkowo brutalny sposób – za pomocą przypominającej odkurzacz maszyny ssącej, która wysysa dziecko z macicy rozrywając je na kawałki. Zadaniem kobiety było opróżnianie maszyny ze szczątków dziecka po wykonanej egzekucji. A robiono je masowo.

„Kobiety były wyznaczone na „zabieg” jak w zegarku, wszystko było doskonale zorganizowane. Pięć pokoi było zapełnionych kobietami. Niektóre z nich były biednie i zdesperowane. Większość była jednak bogata i wściekła” – wspomina była aborcjonistka.

"Kiedy doktor włączył maszynę ssącą usłyszałam przerażające dźwięki… siorbanie, przełykanie… wysoki ton…wyglądało to tak, jakby wąż odkurzacza zadławił się czymś! To było okropne i przerażające" – relacjonuje szczegóły mordów. Nie to jednak było dla niej najgorsze.

"Znacznie gorszą częścią mojej pracy było opróżnianie maszyny ssącej każdego „dnia zabiegów” i to nie tylko raz. Szczątki dzieci garściami wpadały do muszli klozetowej chlapiąc dookoła całą ubikację i podłogę. Nie cierpiałam wycierania krwi ze ścian, podłogi, spłuczki i sedesu" – opowiada.

Z każdym dniem „pracy” kobieta nabierała coraz większych wątpliwości. Aż do dnia, w którym została zmuszona do wejścia na salę w trakcie wykonywania aborcji:

"Piękny, biały pokój badań był zalany krwią… cały obryzgany krwią. „Pacjentka” leżąc na łóżku była cała w szoku i gwałtownie się trzęsła… cała obryzgana własną krwią… i krwią jej nienarodzonego dziecka. Doktor zaś był w swojej zwyczajnej pozycji z kleszczami w obu rękach gwałtownie potrząsał nimi próbując wyciągnąć „to” z łona tej dziewczyny."

Zaraz potem zobaczyła co trafiło do maszyny ssącej – maleńkie nóżki, rączki, cały kręgosłup… Każdego dnia przeprowadzali ok. 50 takich egzekucji, zarabiając na jednej zbrodni 350 dolarów. To ponad 17 000 dolarów dziennie!

Panie ##Odmienione_imie##, zgodnie z planem aborcjonistów takie miejsca mają powstać również w Polsce. Oni już są gotowi aby zabijać na masową skalę. Czekają tyko na prawną możliwość uruchomienia fabryk śmierci. Na mniejszą skalę działają już teraz.

Jedną z największych mordowni w naszym kraju jest warszawski Szpital Bielański. Mordują tam ponad 100 dzieci rocznie i specjalizują się w zabijaniu dzieci z zespołem Downa. Gdy jakaś placówka odmówi zabicia dziecka z podejrzeniem tej choroby, „pacjentkę” kieruje się właśnie do Szpitala Bielańskiego.

„Trafiają do nas kobiety z całego kraju, które nigdzie indziej nie znajdują pomocy” - tak zachwala swoje „usługi” Romuald Dębski, ordynator tego szpitala i jeden z najbardziej znanych aborcjonistów w kraju. Jeden z dziennikarzy zapytał go kiedyś co będzie, gdy w Polsce zostanie uchwalony zakaz aborcji. Wie Pan co odpowiedział Dębski?

"Nie wyobrażam sobie normalnej pracy ginekologa-położnika".

I wszystko jasne. Oni tylko czekają na kolejne „klientki”, które dadzą się nabrać na aborcyjną propagandę i przyjdą do ich szpitala po „pomoc”. A międzynarodowe instytucje już teraz inwestują miliony dolarów w to, aby upowszechnić aborcję w Polsce i rozkręcić tutaj swój biznes.

Nie możemy im na to pozwolić!

Dzięki wsparciu naszych Darczyńców, pod Szpitalem Bielańskim stoi nasz antyaborcyjny samochód, który informuje wchodzące do środka kobiety czym jest aborcja. Auto stoi w takim miejscu, że widzą go wszyscy pacjenci, przejeżdżające samochody, autobusy i tramwaje.

Samochód bardzo przeszkadza aborcjonistom, gdyż odwodzi kobiety od zabijania swoich dzieci. Dlatego kilka dni temu aborcyjni wandale zdewastowali auto. Plakaty na samochodzie zostały zamalowane niezmywalną farbą i niczego już na nim nie widać:

Samochod

Przez to mamy przerwę w pokazywaniu prawdy o aborcji pod Szpitalem Bielańskim. Aby ratować dzieci musimy szybko kupić nową obudowę dla samochodu. Musi być pokryta specjalną powłoką, która chroni przed zamalowaniem. Kosztuje to ok. 2100 zł. Musimy również nasilić pikiety pod tą placówką oraz informować mieszkańców innych części miasta, że tutaj morduje się nienarodzonych. Potrzebujemy na to 3800 zł.

Dlatego zwracam się do Pana z prośba o przekazanie 30 zł, 60 zł, 120 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby dalej pokazywać prawdę o aborcji pod Szpitalem Bielańskim i docierać do kobiet, które zmanipulowane propagandą są skłonne pójść po „pomoc” do doktora Dębskiego.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro - Prawo do życia
pl. Dąbrowskiego 2/4 lok. 32, 00-055 Warszawa
Dla przelewów zagranicznych - Kod BIC Swift: INGBPLPW

wpłata online

Aborcjoniści wmawiają kobietom, że dziecko przed narodzeniem to „płód” albo „tkanka” czy „zlepek komórek”. Jedna z aborcjonistek tłumaczyła ostatnio, że największym zagrożeniem ze strony naszych plakatów jest to, że: „pokazują płody tak, że wyglądają jak dzieci”.

One nie „wyglądają” jak dzieci. To są dzieci – ofiary aborcjonistów. Skoro oni tak boją się tych plakatów, to musimy pokazywać ich jeszcze więcej. Potrzebujemy do tego Pańskiej pomocy.

Serdecznie Pana pozdrawiam,

Kinga Małecka-Prybyło

Fundacja Pro - Prawo do życia
pl. Dąbrowskiego 2/4 lok.32, 00-055 Warszawa
www.stopaborcji.pl

Nie chcesz otrzymywać moich wiadomości? Wypisz się z newslettera!